Flash-crash brytyjskiego funta
Siódmego października, około pierwszej w nocy czasu polskiego na rynku walutowym miało miejsce niecodzienne zdarzenie polegające na dużym spadku wartości danego waloru w bardzo krótkim czasie – tzw. „flash-crash”.
Głównym bohaterem opisywanego zdarzenia był funt brytyjski, który w ciągu dwóch minut staniał o 10% w porównaniu do dolara amerykańskiego (z kursu 1,2600 USD do 1,1378 USD) – czyli, jak podaje portal Business Insider Polska, poziomu najniższego od 31 lat. Przyczyn takiego stanu rzeczy można oczywiście doszukiwać się w wypowiedzi premier May, która rozwiała wszelkie wątpliwości dotyczące wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Jednakże, aż tak szybki spadek kursu tej waluty dalej dziwi i według Pulsu Biznesu miało na to wpływ kilka czynników, a wspomniana wypowiedź premier May tylko zapoczątkowała ten proces. Flash crash wydarzył się o pierwszej w nocy czasu polskiego, czyli w momencie, w którym transakcje odbywają się głównie na rynku azjatyckim, a światowy rynek walutowy posiada dość niską płynność. Z tego powodu wykonanie w jednym momencie zlecenia/zleceń o bardzo dużym wolumenie może istotnie zachwiać kursem walut, których dotyczy, co byłoby dużo trudniejsze przy wysokiej płynności rynku. A skąd ten duży wolumen? Tu teorii jest wiele. Toshihiko Sakai z Mitsubishi UFJ Trust & Banking twierdzi, że spadek kursu mógł wynikać z błędnego zlecenia lub realizacji zleceń typu stop-loss ustawionych w pobliżu poziomu 1,26. Przemysław Kwiecień z DM XTB jako winnych wskazuje fundusze hedingowe.
Portal Bankier.pl zwraca uwagę podobieństwo wydarzenia z 7 października 2016 roku do nagłego spadku na amerykańskim rynku akcji z dnia 6 maja 2010 roku, kiedy Dow Jones spadł w 9 minut o ponad 9%, by potem w bardzo szybkim tempie odrobić straty. Początkowo za winnych wskazywano nerwowość rynku, dużą transakcje funduszu inwestycyjnego oraz działanie systemu transakcyjnego. Jednak 5 lat później za winnego uznano indywidualnego inwestora z Wielkiej Brytanii, który wykorzystywał wymyślne strategie polegające na składaniu zleceń bez intencji ich wykonania, ale które miały wywołać spadek cen. Oskarżenie to było jednak przez wielu specjalistów uważane za dość kontrowersyjne – gdyż mało wiarygodnym było przyjęcie, iż indywidualny inwestor, za którym nie stoi bank czy fundusz inwestycyjny mógłby spowodować, aż tak drastyczną reakcję rynku.